Barkom–Każany Lwów już występuje w Plus Lidze, a zawodnicy i trenerzy będą uczyć polską i ukraińską młodzież siatkówki. – Dzięki temu, że mogą grać w Polsce, siatkówka na Ukrainie nie zniknie. A dla młodych adeptów siatkówki nie ma lepszych autorytetów niż zawodnicy i trenerzy – uważa Jan Such, były trener Barkom–Każany, a także reprezentant Polski i olimpijczyk z Monachium.

To podobno pan pierwszy zaszczepił ideę, by ukraiński klub przyjąć do polskiej ligi?

Jan Such: Tak właśnie było. W 2015 roku postanowiłem spróbować swoich sił w Barkomie Każany Lwów. Byłem tam trenerem tylko przez sezon. Zajęliśmy czwarte miejsce w lidze i zagraliśmy w Pucharze Ukrainy. Wtedy najlepszy był Łokomotiw Charków. Wkrótce Barkom doszedł do głosu i zdobył trzy razy mistrzostwo Ukrainy. Nawet współpracowałem z obecnym trenerem Ugisem Krastinsem. Siatkówka nie była tam jednak popularna. Na nasze pierwsze mecze przychodziło 50–100 osób. We Lwowie zaczęło się to zmieniać. Na finale Pucharu Ukrainy, który pokazano też w telewizji było dwa tysiące osób. W innych halach tak nie było, a na dodatek problemem były dalekie wyjazdy. Na przykład Charków jest po drugiej stronie Ukrainy. Już wtedy byłem za tym, by Barkom dołączył do polskiej ligi.

W 2022 roku pana pomysł się ziścił.

– Pomogła w tym, niestety, wojna. Wiele osób wspiera Ukraińców, w tym sportowców. Liga ukraińska nie gra i gdyby nie pomysł z dołączeniem Barkomu do polskiej ligi, to nie mieliby gdzie grać i ukraińska siatkówka zaczęłaby znikać. A byłoby szkoda, bo nawet w mistrzostwach świata reprezentacja Ukrainy pokazała się z dobrej strony. Ważną postacią w tym projekcie jest Oleh Baran, prezes klubu, którego poznałem właśnie w 2015 roku. Ma polskie korzenie i zresztą świetnie mówi w naszym języku. Jest pasjonatem siatkówki. Kiedy odwiedziłem go w gabinecie, to wisiał wielki telewizor i leciały mecze polskiej ligi. Bardzo chciał, by Barkom grał w Polsce. Na dodatek jest dość bogatym człowiekiem – żywi część Ukrainy, bo ma zakłady mięsne, w których pracuje ponad cztery tysiące ludzi.

Barkom-Każany już gra w Plus Lidze. Co może w niej zdziałać?

– Sportowo nie odstają od ligi, ale raczej będą walczyć o utrzymanie. Jest tam kilku siatkarzy, których doskonale znam. Wołodia Techkun grał w Izraelu, a pochodzi z Czernichowa, gdzie mieszkały jego żona i dwie córki. Po ataku Rosjan z domu ostał się tylko garaż, a rodzina stała na ulicy. Dzwonił i prosił o pomoc. Udało się im wydostać z Ukrainy. Moja żona odebrała ich z Lublina, przez tydzień mieszkali w hotelu pod Łańcutem i w końcu polecieli z Krakowa do Izraela. Wrócili do Polski, bo chcą być bliżej Ukrainy. Słyszałem, że w Krakowie grają w odnowionej hali na Suchych Stawach. Ile razy ja tam rywalizowałem z Hutnikiem jako siatkarz i trener.

Oprócz gry Barkom-Każany w Plus Lidze projekt „Siatkówka łączy narody” ma szerszy wymiar. Zawodnicy i trenerzy drużyny we współpracy z małopolskimi klubami, będą prowadzić treningi siatkarskie dla dzieci i młodzieży z Polski i Ukrainy. Zaplanowano także zajęcia ruchowe z elementami siatkówki przeznaczone dla dorosłych.

– Kraków to dobre miasto dla siatkówki i mam nadzieję, że w związku z dużą liczbą mieszkających tam Ukraińców, zespół będzie miał też liczne grono kibiców. Pomagają miasto, związek czy ministerstwo, więc powinien być z tego pożytek. Taka współpraca będzie z korzyścią dla integracji Polaków i Ukraińców. Nie ma lepszych autorytetów dla młodych adeptów siatkówki niż zawodnicy i trenerzy.