- Program „Siatkówka łączy narody” naprawdę łączy narody, bo na co dzień wzajemnie uczymy się języka, kultury, a dzieci po prostu spotykają się z innymi ludźmi, co w realiach XXI wieku nie jest takie oczywiste. Mamy otwarte serca, jesteśmy pomocni, choć mam wrażenie, że dzieci z Ukrainy są w dalszym ciągu nieco wystraszone, brakuje im uśmiechu, empatii. Przeżywają to wszystko, co dzieje się na wschodzie. Dzięki udziałowi w tym programie mogą po części o tym zapomnieć – przekonuje Paweł Wrzeszcz, trener i koordynator programu w MUKS Sari Żory.
 
Tydzień po agresji Rosji na Ukrainę w Żorach bezpieczną przystań znalazło 30 osób. Jeden z rodziców-sponsorów MUKS Sari Żory udostępnił klubowi pusty dom, który inni rodzice w niecałe dwa dni doprowadzili do stanu używalności. Wyposażyli go od sanitariatów, przez meble, łóżka, pościele, ubrania, po jedzenie. Z czasem dom zamienił się w bursę, w której zamieszkały m.in. młode siatkarki.

Po kilku miesiącach MUKS Sari Żory dołączył do startującego programu „Siatkówka łączy narody”, który ma na celu m.in. integrację Polaków z Ukraińcami poprzez połączenie sportu z zabawą. Chodzi o to, by tym, którzy uciekli przed okrucieństwami wojny, pomóc odnaleźć się w nowym miejscu.

- Dość dużo dzieci, siatkarek, przybyło do miasta Żory, a my po prostu się nimi zaopiekowaliśmy. Dziś mamy osiem zawodniczek z Ukrainy, które grają w różnych kategoriach wiekowych - po dwie w kategoriach kinder, młodzik, kadet, junior. Są zarejestrowane u nas w klubie, grają i biorą udział w zajęciach klubowych, ale też dodatkowych, które uruchomiliśmy w ramach programu „Siatkówka łączy narody”. To ekstra godzina dwa razy w tygodniu – mówi nam trener Paweł Wrzeszcz, który koordynuje całe przedsięwzięcie w MUKS Sari Żory.

Żory dla zawodniczek z Ukrainy stały się dla nich niejako przystankiem w siatkarskiej przygodzie (a może miejscem docelowym?)
W mieście trenują zawodniczki, które wcześniej były zarejestrowane w federacji ukraińskiej i grały w klubach z różnych miast, m.in. w Krzywym Rogu czy Zaporożcu. Trener Wrzeszcz żałuje przynajmniej trzech z nich, które po kilku tygodniach wraz z rodzinami zdecydowały się wyjechać do innych krajów. To jednak codzienność nie tylko w sporcie, bo Ukraińcy wciąż przecież migrują i szukają pomysłu na lepsze życie. - Wiążę nadzieję z zawodniczkami z kadetek i juniorek. Widzę, że rodzice się mocno zaangażowali, a to niezwykle ważne – podkreśla..

MUKS Sari Żory jest klubem o tyle ciekawym, że specjalizuje się w szkoleniu dziewczynek. Nie oznacza to jednak, że dziewczęta z Ukrainy nie mogą liczyć na zajęcia koedukacyjne. Żory ściśle współpracują bowiem z Akademią Talentów Jastrzębskiego Węgla, a przy okazji jednego z meczów PlusLigi małe święto miały też dzieci. - To była bomba! Wszyscy do tej pory to wspominają. Zarówno nasze dzieci, jak i rodzice, którzy też pojechali do Jastrzębia – nie ukrywa Wrzeszcz.

Zaczęło się od wewnętrznego turnieju między MUKS Sari a AT Jastrzębskiego. W trakcie meczu, po drugim secie, dzieci dostały upominki od prezesa Jastrzębskiego Węgla Adama Gorola. Po turnieju przyszedł czas na integracyjnego grilla, który w wielu takich przypadkach kończy imprezę. Tym razem było jednak inaczej. Młodzi siatkarze pojechali jeszcze wspólnie do hali Jastrzębskiego Węgla na mecz PlusLigi z Barkomem Każany Lwów. Przed oficjalną rozgrzewką rozegrali tzw. złotego seta w wymieszanych składach – w hali pełnej kibiców i przy telewizyjnych kamerach.

- Pobawiliśmy się, oczywiście były z nami też zawodniczki z Ukrainy. To był fajny czas, bo można na chwilę zapomnieć o rzeczach, które dzieją się na wschodzie – zauważa Wrzeszcz.

Po meczu na grupę z Żor czekała niespodzianka. Podeszli do niej bowiem siatkarze Barkomu i przywitali się z dziećmi – polskimi i ukraińskimi. - Jedna z naszych dziewczynek, Darina Jeżowa, przygotowała nawet specjalny upominek dla najlepszego zawodnika z Ukrainy. Otrzymał go Wasyl Tupczi. Były tam jakieś maskotki, ręcznie wykonane portrety i inne prezenty – dodaje Wrzeszcz.

Trener nie ukrywa, że cieszy się z uczestnictwa w programie, bez którego podobne imprezy byłoby zdecydowanie trudniej zorganizować. - Jesteśmy strasznie zadowoleni z tego programu. Bardzo zaangażował się w całość Janusz Uznański, któremu należą się wielkie podziękowania. Dostaliśmy od Fundacji Polska Siatkówka naprawę dużo - wodę, batony energetyczne, drugie śniadania, mamy też dostać sprzęt i koszulki. Super to wszystko wygląda – uśmiecha się Wrzeszcz.

I dodaje: - To naprawdę łączy narody, bo na co dzień wzajemnie uczymy się języka, kultury, a dzieci po prostu spotykają się z innymi ludźmi, co w realiach XXI wieku nie jest takie oczywiste. Mamy otwarte serca, jesteśmy pomocni, choć mam wrażenie, że dzieci z Ukrainy są w dalszym ciągu nieco wystraszone, brakuje im uśmiechu, empatii. Przeżywają to wszystko, co dzieje się na wschodzie. Dzięki udziałowi w tym programie mogą po części o tym zapomnieć.

Projekt Siatkówka łączy Narody finansowy jest ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki.