W ramach programu "Siatkówka łączy narody" w kilku małopolskich klubach odbywają się bezpłatne zajęcia dla dzieci i dorosłych. Przy siatce język polski miesza się z ukraińskim. Projekt finansowany jest przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. 
Program "Siatkówka łączy narody" ma na celu m.in. integrację Polaków z Ukraińcami poprzez połączenie sportu z zabawą. Chodzi o to, by tym, którzy uciekli przed okrucieństwami wojny, pomóc odnaleźć się w nowym miejscu. 
Jednym z klubów, który bierze udział w programie, jest Akademia Siatkówki Niepołomice. Tam zajęcia odbywają się trzy lub cztery razy w tygodniu. O ile w innych miastach, choćby Wieliczce czy Krakowie, oferta jest skierowana głównie do dzieci, to w Niepołomicach na siatkarskie zajęcia mogą zapisywać się przede wszystkim dorośli.
Są to zajęcia typowo rekreacyjne, często nie chodzi o wynik, a o zabawę. W każdej z trenujących grup jest po kilku Ukraińców, którzy szybko złapali wspólny język z Polakami.
- Projekt trafił w sedno. Wokół klubu już wcześniej zebrała się grupa rodziców, którzy trenowali dwa razy w tygodniu. Kiedy pojawiła się informacja o projekcie, trzeba było stworzyć nowe grupy, bo chętnych było tak dużo - opowiada Tomasz Donatowicz, prezes AS Niepołomice.
Każde zajęcia prowadzi trener z odpowiednimi kwalifikacjami. Grupy liczą po 12-14 osób.
- Nazwa projektu jest celna. Siatkówka łączy, mimo że drużyny dzieli siatka, mimo że jest to gra bezkontaktowa. W mojej grupie treningowej mamy nie tylko Ukraińców, ale też Białorusina, wszyscy szybko znaleźli wspólny język - podkreśla Donatowicz.
Projekt "Siatkówka łączy narody" jest związany z występami Barkomu-Każany Lwów w PlusLidze. Ukraińska drużyna podejmuje rywali w Krakowie. - Co ważne, to nie tylko dzieci korzystają z programu, ale również starsi. Siatkówka łączy nie tylko narody, ale też pokolenia. Nie jest ważne, ile ma się lat, ale jeśli w sercu jest sport, to można się bawić. Program jest jednym z elementów zachęcania do sportu. Bardzo chcemy przyciągać dzieciaki, by wyszły z domów, sprzed telewizorów, bo wiemy, że to inwestycja w przyszłość. Oczywiście nie każdy będzie mógł być wielkim siatkarzem, reprezentantem. Jeśli nie, to może zostanie ligowcem, a jeśli i to się nie uda, to może po prostu będzie zdrowszy - mówił Sebastian Świderski, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej.