Wielka siatkówka na dobre wróciła pod Wawel. Tym razem nie w wydaniu reprezentacyjnym, ale klubowym. Barkom Każany Lwów rozgrywa mecze w hali na Suchych Stawach, a krakowski kibic na nowo uczy się tej dyscypliny.

- Jaki wynik?
- Skończył się trzeci set, 2:1.
- Dla naszych?
- Nie, dla tych, co z Suwałk przyjechali.
To krótki dialog ochroniarzy przed obiektem Hutnika w przerwie meczu. „Nasi” to drużyna Barkomu-Każany Lwów, która w hali przy ul. Ptaszyckiego w Krakowie podejmowała Ślepsk Malow Suwałki. „Nasi” są od niedawna, bo mistrzowie Ukrainy gościnnie korzystają z krakowskiego obiektu i w tym sezonie grają w PlusLidze. Niektórzy miejscowi kibice już się z nimi utożsamiają, choć podczas niedzielnego meczu trybuny nie były pełne.
Być może dlatego, że dokładnie o tej samej porze, naprzeciwko, piłkarski Hutnik grał ze Śląskiem II Wrocław. A krakowski kibic, gdy słyszy „PlusLiga”, myślami wędruje do Bełchatowa, Kędzierzyna czy Rzeszowa. Tradycje w siatkówce klubowej pod Wawelem są, ale to wciąż jedynie tradycje, przeszłość, wspomnienie. Co innego, gdy do Tauron Areny Kraków przyjeżdża reprezentacja Polski przy okazji wielkiego turnieju lub Memoriału im. Huberta Wagnera – wówczas okazuje się, że Kraków siatkówką stoi.
Również po to – by edukować krakowskiego kibica – powstał program „Siatkówka łączy narody”, a Barkom-Każany Lwów mecze rozgrywa właśnie tu. Kraków to świetna baza, tradycja, potencjał kibicowski, ale jednocześnie pustynia na mapie najlepszych polskich klubów. Dość powiedzieć, że wizytówką miasta jest dziś AZS AGH Kraków występujący w Tauron 1. Lidze.
Być może obecność Barkomu sprawi, że pod Wawelem siatkówka znów stanie się modna. Pierwsze oznaki ożywienia obserwowaliśmy kilkanaście dni temu, kiedy na Suche Stawy przyjechała Asseco Resovia Rzeszów, jeden z gigantów tej dyscypliny. Hala pękała w szwach, zainteresowanie kibiców przerosło oczekiwania organizatorów, a nawet samych zaskoczonych zawodników.
Tym razem, w spotkaniu ze Ślepskiem Suwałki, fanów było mniej. – Może dlatego, że jest niedziela i świetna pogoda? – zastanawiał się atakujący gospodarzy Wasyl Tupczi.
Nie oznacza to, że hala świeciła pustkami, choć najgłośniejsza była grupka… 14 kibiców z Suwałk. Przejechali za Ślepskiem 600 kilometrów, wzięli ze sobą biało-niebieskie flagi i bęben, w który jeden z fanów uderzał przez całe spotkanie. Początkowo głośny doping nie pomagał gościom, bo w pierwszym secie Barkom-Każany Lwów radził sobie świetnie.
To miało być popołudnie, które przerwie passę czterech meczów Barkomu bez zwycięstwa. Nie udało się, bo Ukraińcy wciąż w rubryce wygranych mają okrągłe zero. Nie oznacza to jednak, że było nudno.
Obiekt na Suchych Stawach wypełnił się w połowie, a siatkarze Barkomu otrzymali wsparcie choćby od kilkunastu młodych sportowców ze Sparty Kraków, którzy współpracują z klubem w ramach programu “Siatkówka Łączy Narody”. Inni chłopcy, w koszulkach z logiem programu, zostali zaangażowani w podawanie piłek i wycieranie parkietu. Niektórzy z nich to młodzi Ukraińcy.
Organizatorzy postarali się też o oryginalną oprawę – na każdym krzesełku na kibica czekała tektura z polską lub ukraińską flagą, a podniesione stworzyły ciekawy obrazek. Na trybunach pojawiły się też całe rodziny z dziećmi, którzy po udanych akcjach oklaskiwali lwowian.
Zawodnicy obu zespołów mogli też dostrzec na Suchych Stawach wyjątkowego gościa – Sebastiana Świderskiego. Mimo że nie był to topowy mecz ligi, prezes PZPS pofatygował się do Krakowa. Czy mógł być zadowolony z poziomu? Mecz skończył się dość szybko, bo po wygranym pierwszym secie drużyna Barkomu łatwo oddała kolejne partie i przegrała 1:3.
-  To właśnie jest nasz problem, że rozpoczynamy dobrze, ale później pojawiają się błędy. Nie tylko ja gram dobrze, ale wszyscy. Nasza gra się układa, układa, aż nagle stajemy. Nie wiem, z czego to wynika. Musimy jeszcze sporo pracować. To jest PlusLiga, tu nie ma lekko – wzrusza ramionami Wasyl Tupczi.
- Czujemy się lepiej, niż było w tym meczu widać. Nie zagraliśmy tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Popełniliśmy dużo prostych błędów, w krótkim czasie. Myślę, że to był nasz największy problem – podkreśla Julius Firkal.
- Liczę, że z każdym meczem będzie lepiej. Musimy się jeszcze zaadaptować do ligi, poprawić kilka elementów, głównie obronę i zagrywkę. To nie był nasz najlepszy mecz – nie ukrywa.
Kolejni siatkarze schodzili do szatni ze spuszczonymi głowami, choć fani żegnali ich brawami. Trener lwowian Ugis Krastins w najbliższych dniach będzie musiał odpowiedzieć na pytanie, co zmienić, by wygrzebać drużynę z dołka. Pięć porażek z rzędu może osłabić mentalnie każdą drużynę, a co powiedzieć o takiej, która cały sezon mecze będzie rozgrywać poza własną halą?
Siatkarze Barkomu podkreślali, że z każdym kolejnym treningiem i meczem Kraków coraz bardziej staje się ich drugim domem, a zwycięstwa mają przyjść z czasem.
- Lubię tę halę, lubię to miasto, ludzie są bardzo życzliwi – mówi nam Firkal.
- W Krakowie jest super. To wspaniałe miasto, jest tu dużo Ukraińców. Pod tym względem wszystko jest pięknie – dodaje Tupczi.
Kolejny mecz lwowianie zagrają 28 października z Cuprum w Lubinie. Na Suche Stawy wrócą 1 listopada, kiedy to zmierzą się ze Skrą Bełchatów. Tego dnia żaden mecz piłkarski nie jest planowany.