- Bardzo dobrze, że chłopaki z Ukrainy znaleźli taki azyl, gdzie mogą dalej grać i robić to, co kochają - mówi Karol Kłos, który zagrał w meczu Skry Bełchatów z Barkomem Każany Lwów.
Od początku wojny za naszą wschodnią granicą Skra Bełchatów wyraża wyjątkową solidarność z Ukrainą. Można zażartować, że ta solidarność przekroczyła granicę, bo to po meczu z wami Barkom Każany Lwów cieszy się z pierwszego zwycięstwo w PlusLidze.
Karol Kłos, środkowy Skry Bełchatów i reprezentacji Polski: - Nie, chcieliśmy ich ograć. Gramy w PlusLidze, wiemy, o co walczymy, a punkty są nam potrzebne. Broń Boże, nikt nikomu nie chciał nic dać. Chłopaki ze Lwowa sami wyszarpali sobie to zwycięstwo. Chylę przed nimi czoła, bo zasłużyli na wygraną.
W hali Hutnika pojawił się transparent z napisem "Hands off Ukraine!". To inicjatywa wyłącznie waszych kibiców?
- Nie podpowiadaliśmy naszym kibiców, ale jak najbardziej zgadzam się z hasłem "Ręce precz od Ukrainy". W 100 procentach.
Z tego, co pamiętam, ma pan wymowny tatuaż, który nie pozostawia złudzeń, kogo wspiera pan w tej wojnie.
- Tak, jego treść jest bardzo brzydka, więc nie mogę zacytować.
To dobry pomysł, by Barkom Każany Lwów rozgrywał mecze w Krakowie i rywalizował w PlusLidze?
- Bardzo dobrze, że chłopaki z Ukrainy znaleźli taki azyl, gdzie mogą dalej grać i robić to, co kochają. Jeżeli jako Polacy mogliśmy w tym pomóc, to jak najbardziej chcemy ten pomysł wspierać. W Polsce mieszka teraz bardzo dużo Ukraińców, wielu było też na meczu. W trudnych chwilach trzeba się wspierać. Mam wrażenie, że to wychodzi.
Przegrywacie z Barkomem 2:3, mimo że w kilku fragmentach meczu wyraźnie prowadziliście grę. Jak z pana perspektywy wyglądała sytuacja na parkiecie?
- Była to na pewno bolesna porażka. Chłopaki ze Lwowa powalczyli bardzo zaciekle o każdy punkt. Ciężko nam się grało. To było słabe spotkanie z naszej strony.
Na hali Hutnika było sporo kibiców. Przeszkadzała wam dość specyficzna akustyka hali?
- Nie miało to żadnego znaczenia. Jesteśmy doświadczonym zespołem i graliśmy naprawdę w różnych halach. Rzeczywiście, niesie się pewien pogłos, były problemy z komunikacją, co przyjemne nie jest, ale wydaje mi się, że to nie jest przyczyna naszej porażki.
W takim razie co Skrze w tym meczu nie wyszło?
- Zagrywka. Nie mogliśmy się wstrzelić i odrzucić przeciwnika od siatki. Dobrze radził sobie rozgrywający Barkomu, który utrudniał nam życie. Zagrywka to nasza mocna broń, ale w tym przypadku nie zagrała. Zrobiliśmy kilka głupich błędów, a w tie-breaku nie ma na nie miejsca. Koledzy z Ukrainy to wykorzystali.
Można mówić o kryzysie Skry patrząc na wasze dwa ostatnie mecze?
- Poczekajmy z ocenianiem. Liga jest długa, pędzi, nie ma czasu zastanawiać się jak wyszedł ostatni mecz. Czy to już jest kryzys, czy go nie ma. Zaczęliśmy dobrze, ale teraz nie gramy tak, jak wszyscy by tego chcieli.