- Kiedy jeszcze byłem we Lwowie, od czasu do czasu przychodziły na nasze treningi dzieci, z którymi mieliśmy wspólne zajęcia, fotografie i rozmowy. To był fajny czas - wspomina Jurij Semeniuk, środkowy reprezentacji Ukrainy i Projektu Warszawa. Dziś potrzebujące wsparcia ukraińskie dzieci są zapraszane do treningi polskich klubów.
Niedawno pana drużyna wygrała w Krakowie z Barkomem Każany Lwów. Jak się gra przeciwko zespołowi, który pana siatkarsko ukształtował?
Jurij Semeniuk: - Jest wtedy dodatkowa motywacja. Chciałem zagrać jak najlepszy mecz. W środku czułem ogień, ale na boisku starałem się być spokojny. Wygraliśmy, a to najważniejsze.
Po meczu rozmawiał pan niemal z każdym zawodnikiem z Ukrainy. Wciąż ma pan w Barkomie wielu kolegów?
- Tak, to "moje chłopaki". W klubie byłem pięć lat, pracowałem w tym czasie z trenerem Ugisem Krastinsem, z którym teraz współpracujemy w reprezentacji Ukrainy. Znam tu wszystkich: menadżera, fizjoterapeutów, zawodników. Barkom to mój klub.
Który Barkom jest lepszy - ten, w którym pan grał, czy ten dzisiejszy występujący w PlusLidze?
- Najlepszy był chyba mój ostatni rok w Barkomie. Byłem wtedy kapitanem drużyny, wygraliśmy wszystko, co było do wygrania. Myślę, że tamta drużyna była mocniejsza od tej dzisiejszej, bo grali w niej najlepsi Ukraińcy, a także dwóch zawodników z zagranicy. Trudno jednak porównywać, bo ligi są inne. Graliśmy wtedy w lidze ukraińskiej, a PlusLiga jest mocniejsza.
Pan jest w Warszawie, siatkarze Barkomu grają w Krakowie. Macie codzienny kontakt?
- To moi koledzy, ale w tym sezonie w 100 proc. koncentruję się na treningach i meczach w Projekcie. Mam w Warszawie świetną drużynę, chłopaki są super, bardzo podoba mi się organizacja. Bardzo chciałbym tu zostać.
O miejsce w składzie rywalizuje pan z Piotrem Nowakowskim i Andrzejem Wroną, a to duże nazwiska.
- Co ciekawe, gdy trafiłem do siatkówki, to obu oglądałem na nagraniach wideo. To byli pierwsi zawodnicy, których grę poznałem. Starałem się podpatrzeć, jak się gra na pierwsze tempo, jak blokować. Nigdy wcześniej nie grałem w siatkówkę, więc musiałem trochę pooglądać, żeby zrozumieć tę grę. Krok po kroku się udało.
Dziś też współpraca z nimi coś panu daje?
- Obserwuję, jak spokojnie chłopaki czytają grę. Andrzej i Piotr zawsze wiedzą, jaki będzie następny krok na boisku. Liczę, że za jakiś czas będę grał podobnie, będę ich podglądał i brał z ich gry coś dla siebie.
PlusLiga pomaga wam się rozwijać siatkarsko?
- Tak, bo to najmocniejsza liga. Dla młodych zawodników to znakomita nauka, bo systematycznie mogą rozwijać umiejętności. Myślę, że jeśli w przyszłym roku Barkom ciągle będzie grał w PlusLidze, to jeszcze urośnie w siłę. To dopiero początek, pierwszy rok.
Dlaczego trafił pan do siatkówki dopiero jako 20-letni chłopak?
- Studiowałem, a jako młody chłopak chciałem mieć pieniądze, żeby coś można było sobie kupić w sklepie, pójść do kina. Poszedłem do pracy, do supermarketu Auchan. To normalna praca.
Jak pan wspomina Jana Sucha, który prowadził pana w Barkomie?
- To mój pierwszy trener zagraniczny. Współpraca układała nam się dobrze. Mówił po polsku, a ja nigdy nie mówiłem w tym języku. Dzisiaj jest to dla mnie ważne. Kiedy trenował nas Jan Such, to był mój drugi rok w siatkówce. Zaczynałem sezon w szóstce i graliśmy naprawdę dobrze. W rundzie zasadniczej zajęliśmy drugie miejsce, gorzej było w play-off. Pracowałem z trenerem, a czasem nawet jeździliśmy wspólnie na treningi. Byłem młody, nie miałem samochodu, a do hali daleko, nawet dwie godziny drogi. Jeździliśmy czasami razem, dużo rozmawialiśmy.
Chce pan zostać w Warszawie na stałe?
- Myślę, że tak. Bardzo dobrze czuję się w PlusLidze. Kiedy w reprezentacji graliśmy czasami z mocnymi drużynami, to po drugiej stronie siatki byli znakomici zawodnicy. A teraz mam szansę na taką rywalizację w zasadzie co mecz, bo większość tych chłopaków gra w Resovii, Zaksie i innych klubach.
Wracając do Barkomu - ukraińska drużyna uczestniczy w programie "Siatkówka łączy narody". Chodzi o to, by dzieci i młodzież z Ukrainy mogły trenować w krakowskich klubach, a od czasu do czasu i z Barkomem. To dobry pomysł?
- Tak, to świetny pomysł. Chłopaki z Barkomu mają doświadczenie, bo kiedy jeszcze byłem we Lwowie realizowaliśmy podobny program. Od czasu do czasu przychodziły na nasze treningi dzieci, z którymi mieliśmy wspólne zajęcia, fotografie i rozmowy. To był fajny czas.